Jestem z synkiem w szpitalu, nie wiemy kiedy wyjdziemy, wirusowe paskudztwo nas tu przysłało i spore odwodnienie... kroplówki jedna za drugą idą... córeczka za to zdrowa, w domku siedzi, a ja tęsknię za nią straszliwie...wpadam tu z routera kontrolnie, na chwilę coby oderwać myśli od problemów..
w dużym skrócie- 3 dni temu przyszły zamówione wigi. Jeden z nich przypadł Sarze, drugi czekał na dziewczynkę, która przyjechała do mnie wczoraj z rana... chyba na pocieszenie się zjawiła....to już ostatnia z listy "tych" wymarzonych dalleczek...do tego przyjechało obitsu i butki. Czasu brak na cokolwiek. Synek śpi, a ja...cóż odreagowuję wszystko tutaj, to trochę jak "cieszenie się na siłę"...
Wstawię tylko fotki małej (zdjęcia kiepskie, wieczorno ciemne, ale synek uparł się aby wziąć ją do szpitala i pomógł rozpakować), na nic więcej nie mam siły. Poznajcie Dal Dotori. Jeszcze bezimienną...
Dodam tylko, że wahałam się z otwarciem jej cały jeden dzień... dziś synek się za nią zabrał no i siedzi teraz ta vinylówka obok mnie... w pudełku wyglądała słodko, ale po wyjęciu, na żywo, w dotyku i rękach, to po prostu "cukier w cukrze", przekochana jest...
Tym razem podziękowania dla Nmin za wpsólną podróż naszych maluszków, jak już pewnie wiecie Dal Puki - śliczna Lucy zamieszkała u niej " pozdrawiamy i łapką machamy :***
Śliczna jest...dotori to aktualnie mój ulubiony model dala....zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńGratuluje :-) i szybkiego powrotu do zdrowia i domku Wam życzę :-)
OdpowiedzUsuń